Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Inne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Inne. Pokaż wszystkie posty

Nasz internetowy sklep Beauty By LR

12 sierpnia 2020

 

Kochane obserwatorki widzę, że większość z was czyta mojego bloga poza granicami Polski również zauważyłam że jest was dość sporo z UK z tego względu postanowiłam szybciutko opisać wam naszą stronę Facebookową na której sprzedajemy kosmetyki i serdecznie chciałabym was zaprosić do zakupów.

Jeśli czytaliście, wcześniejszy wpis KLIK to wiecie że od jakiegoś czasu prowadzę sprzedaż polskich jak i rosyjskich kosmetyków w Anglii co mnie do tego skłoniło? A no nic innego jak moja miłość i pasja do kosmetyków pielęgnacyjnych uwielbiam testować nowości uwielbiam doradzać a rozmawiając o kosmetykach czuje się jak ryba w wodzie.

BeautyByLR -KLIK

Prowadzimy sprzedaż poprzez metodę live video, która od jakiegoś czasu stała się dość popularna na Facebooku oraz poprzez składanie zamówień w wiadomości prywatnej.

W naszej ofercie znajdziecie kosmetyki pielęgnacyjne oraz trochę kolorówki między innymi takich marek jak:
  • Bielenda
  •  Eveline 
  • AA
  • Marion 
  • Barwa (siarkowa, ziołowa, naturalna)
  • Joanna 
  • Bania agafii
  •  Fitocosmetics
  • Yope 
  • Farmona 
  • Herbal care
  •  Dr. Sante 
  • Ecocera
  • Celia
  • Delia
  • Dax
  • Elfa Pharm
  • Perfecta
W sprzedaży posiadamy również własnoręcznie robione mydełka.

Na naszej stronie codziennie pojawiają się nowe produkty z obszernymi opisami ich działań oraz cenami.
Paczki wysyłamy na całym terenie UK poczt
ą Royal Mail oraz kurierem.

- Oferujemy możliwość indywidualnych zamówień.
- Doradztwo z zakresu pielęgnacji, jak i doboru kosmetyków.
- Loterie, w których można wygrać świetne zestawy pielęgnacyjne.

Zapraszam was serdecznie do polubienia i obserwowania naszej strony.


0

Zespół Policystycznych jajników a ciąża — Moja historia

30 września 2019

Jak już dobrze wiecie, trzy miesiące temu urodziłam synka. Jakiś czas temu zapytałam was, czy byście chciały, abym wprowadziła na bloga posty ogólnie związane z całym przebiegiem ciąży i bycia mamą pisałyście, że tak i tak też postanowiłam zrobić niektóre z was szczególnie te, które są ze mną od dawna wiedzą, że mam problemy z jajnikami - Zespół Policystycznych Jajników (PCOS).


Dla osób, które nie wiedza czym jest Zespół Policystycznych Jajników - jest to zaburzenie hormonalne, które ma negatywny wpływ na funkcjonowanie jajników. Powstają w nich liczne pęcherzyki, w których dojrzewa komórka jajowa, ale zazwyczaj nie wydostaje się ona do jajowodu (gdzie mogłoby dojść np. do zapłodnienia). Same pęcherzyki zaś obumierają i zmieniają się w małe torbiele. U kobiet z PCOS istnieje większe ryzyko poronienia, jak również pojawienia się cukrzycy ciążowej, co może stanowić zagrożenie dla zdrowia matki, jak i dziecka.

Jakiś czas temu już wam wspomniałam, że odkąd skończyłam 12 lat miałam okropne bóle jajników, które utrudniały mi codzienne funkcjonowanie. W wieku 15 lat bóle stawały się nie do opisania nie raz nie mogłam się podnieść chociażby z łóżka. Lekarze w UK kompletnie nie chcieli mnie badać twierdzili, że to dojrzewanie po kilkunastu wizytach u różnych lekarzy postanowiłam pojechać do Polski i spróbować tam. Pani Ginekolog, gdy tylko zajrzała natychmiast kazała mi jeszcze w ten sam dzień wykonać mnóstwo badan oraz od razu jechać do szpitala, po kilku wizytach i badaniach stwierdzono Zespół Policystycznych Jajników, jeden z nich nie odbywał, owulacji już od bardzo dawna a drugi był ledwo sprawny.

Moje jajniki były całe pokryte w pęcherzykach a wokół nich było ich jeszcze więcej jak sama ginekolog powiedziała dawno nie widziała aż tylu. W tamtym czasie przekazano mi bardzo przykrą wiadomość choroba była już na tyle rozwinięta, że zostałam poinformowana iż na 95% nigdy nie zajdę w ciążę, a nawet jeśli jakimś cudem się uda to na 99.9% będzie to ciąża pozamaciczna, która oczywiście będzie musiała zostać usunięta lub sama poronię w pierwszych tygodniach. Jak same możecie się domyślić osoba wtedy chorująca na depresje w wieku 17/18 lat słysząc takie słowa to jest uczucie nie do opisania rozryczałam się jak dziecko a stan mojej psychiki po tej wiadomości tylko się pogarszał.


Przepisano mi leki, które miałam brać i mieć nadzieje, że jakimś cudem poprawią stan moich jajników i kiedyś się uda choć pani ginekolog kazała się lepiej nastawiać na najgorsze ponieważ stwierdzono chorobę dość późno. Tabletki, które przepisała (nie będę podawać nazwy ponieważ nie chciałabym, abyście się tym sugerowały) kazała brać do końca życia i tylko jeśli będę w dobrym stanie psychicznym i gotowa na to, że jak już zajdę to raczej na pewno stracę dzidziusia to wtedy je odstawić na czas starań. Tabletki brałam regularnie przez około cztery lata, przy braniu tych tabletek opcje zajścia w ciążę są jeszcze bardziej nie możliwe ponieważ one dodatkowo blokują i mają się skupić na zmniejszeniu, jak i ograniczeniu powstawaniu nowych pęcherzyków, więc jeśli chce się zajść trzeba je odstawić ja tego nie zrobiłam wiec pewnie się zastanawiacie w takim razie, jakim cudem zaszłam w ciążę? Nie znam na to pytanie odpowiedzi fakt jest taki, że zaczęłam brać leki w wieku 17/18 lat w ciążę zaszłam mając 21 nie staraliśmy się o dzidziusia ale również przez te lata nie zapobiegaliśmy jemu powstaniu może gdzieś w głębi mieliśmy nadzieje choć ja raczej, zamiast skupiać się na zajściu w ciążę skupiałam się na pogodzeniu, że raczej nigdy w nią nie zajdę zbyt mocno wzięłam do siebie słowa ginekologa i po prostu traciłam wszystkie nadzieje ale nie byłam gotowa na planowanie ciąży z myślą że raczej na pewno ją stracę nie umiałabym się po tym pozbierać więc wolałam nawet nie próbować.


W przeciągu tych paru lat brania regularnie leków na PCOS i kilkunastu próbach akceptacji tego, co lekarz powiedział jakoś udało mi się pozbierać z depresji (która nie była spowodowana akurat tym tematem ale zdecydowanie wtedy ją pogłębiła) do tego stopnia, że mogłam wrócić do pracy i w miarę funkcjonować normalnie (dla osób które nie czytały o mojej depresji na blogu jest o tym wpis), bóle jajników nie ustępowały było nadal źle a momentami nawet gorzej lekarze twierdzili, że to przez leki, które działają rozbijając pęcherzyki i poprawiając stan moich jajników niestety przy tych wszystkich bólach, które znów coraz bardziej utrudniały życie codzienne świadomość że raczej nigdy nie uda mi się mieć dziecka co zawsze było moim największym marzeniem i celem w życiu zaczęła rosnąc i znów zaczęłam popadać w stany depresyjne. Większość dni znów spędzałam w łóżku wmawiając sobie co ze mnie za beznadziejna kobieta skoro nigdy nie urodzę dziecka obawy że facet mnie porzuci i pójdzie do innej która mu to dziecko da nasilały się coraz bardziej nie wspominając o bólu, który zwiększał stres. Chłopak bardzo mnie wspierał w tym okresie nawet rozmawialiśmy o możliwościach adopcji w przyszłości i o innych metodach leczenia lecz to i tak nie pomagało w zatrzymaniu tych okropnych myśli.


Czas leciał a bóle były już na porządku dziennym łącznie z moim płaczem i skręcaniem się w łóżku szpitale nie pomagały lekarze kazali brać paracetamol (typowe w UK) Pewnego dnia po raz kolejny wylądowałam w szpitalu. Jeden z gorszych momentów w moim życiu pięciu lekarzy próbujących pobrać krew, ręce pokutę a ja już bez sił do kolejnego cierpienia zrobili test ciążowy wyszedł negatywny dostałam leki wróciłam do domu na sławnym paracetamolu bo przecież 'nic mi nie jest' Wtedy w końcu GP (lekarz w przychodni) zlitował się nade mną i wysłał na USG jajników, o które prosiłam przez dobre pięć miesięcy jak same możecie zrozumieć lekarze w UK są straszni ginekolog w Polsce kazała robić badania USG co 6 miesięcy tutaj, gdy powiedziałam to lekarzowi po prostu mnie wyśmiał i powiedział że PCOS ma się do końca życia więc czego ja oczekuje chodzenia co sześć miesięcy na USG ?Tutaj to tak nie działa dodał. W każdym razie po kolejnej wizycie w szpitalu po tygodniu w końcu mnie skierował na badania przyznam, że byłam już na wykończeniu psychicznym nie dawałam rady z bólem każdy krok czy podniesienie się było tak uciążliwe że ciężko było opanować łzy a myśli o bezpłodności nie dawały mi możliwości skupienia się na niczym innym. 


Badanie USG było jeszcze bardziej bolesne ale miałam nadzieje że w końcu wykaże co się ze mną dzieje byłam przerażona. Położyłam się na łóżku badanie się zaczęło słyszałam tylko jak lekarze podaje pielęgniarce pomiary mówiąc to ma tyle mm to tyle i nagle słyszę ' i 6 tygodni' Moja pierwsza myśl, jakie sześć tygodni przecież moje jajniki nie mają tygodni zdziwiona a może lepiej mówiąc przerażona mowie 6 tygodni? Lekarz odpowiedział tak jest pani w ciąży to szósty tydzień w tym samym momencie z tych wszystkich emocji rozpłakałam się, jak małe dziecko nawet przez chwile zapomniałam o bólu, który był tak silny, że aż lekarzowi wchodziłam na ścianę a on biedny płakał razem ze mną nie wiedząc, czy przestać, czy wykonywać dalej badanie kazał mi się ubrać i usiąść mówiąc jest pani w ciąży natomiast musi pani jak najszybciej jechać do szpitala najlepiej teraz ponieważ podejrzewam ciążę pozamaciczną nawet teraz pisząc to wszystko łzy same napływają mi do oczu przepraszam was z góry, jeśli post będzie trochę chaotyczny ale chyba same rozumiecie, że jest tyle emocji we mnie podczas pisania tego że ciężko po prostu przelać to w słowa i opisać z ładem i składem ale postaram się jak najbardziej mogę.


Wróciłam do domu pobiegłam po test do apteki nadal nie dowierzając, wyszedł pozytywny byłam w szoku myśląc przecież pięć dni temu  w szpitalu wynik był negatywny no nic poczekałam aż chłopak wrócił z pracy pojechaliśmy do szpitala sprawdzić, czy to ciąża pozamaciczna po pół nocy w jednym szpitalu zostałam przewieziona karetką do drugiego, w którym zostałam na noc i rano miałam kolejne badanie stwierdzili że ciąża rozwija się prawidłowo i jest to 8 tydzień te wszystkie bóle do tej pory nie zostały wyjaśnione tak po prostu reagował mój organizm na ciążę a moje jajniki po prostu z nią walczyły.



Cały okres mojej ciąży nie był miły a wręcz przeciwnie bóle bywały nie do zniesienia pierwsze trzy miesiące przeleżałam w łóżku płacząc każdego dnia praktycznie się nie podnosząc nie wiem jak jest w Polsce ale tutaj dopóki nie będziecie w trzecim miesiącu to tak naprawdę lekarze mają was gdzieś i kompletnie się nie interesują przynajmniej tak było w moim przypadku, nawet nie wiecie ile razy dzwoniłam nad ranem do szpitali prosząc o przyjęcie i zbadanie bo miałam okropne skurcze i bóle brzucha bojąc się czy aby przypadkiem nie zaczyna się poronienie nikt się mną nie interesował dopiero po upływie trzech miesięcy zaczęli trochę bardziej. Ciąża teoretycznie przebiegała dobrze ale nikt nie mógł wytłumaczyć dlaczego miałam takie bóle, przez co mój strach narastający z bólem i utratą dziecka wciąż rósł tyle razy ile byłam w szpitalu przez całą ciąże jest nie do zliczenia  ale na szczęście wszystko się dobrze skończyło, udało się donosiłam i urodziłam mój największy CUD !




Przyznam szczerze że był to jeden z najcięższych okresów mojego życia tyle strachu ile doświadczyłam i łez, które wylałam jest nie do opisania ale jedno jest pewne dziś z uśmiechem na twarzy mogę powiedzieć że było WARTO teraz każdego dnia budzę się obok mojego małego wielkiego szczęścia i codziennie rano wita mnie jego piękny uśmiech, który nadaje życiu sens. Nie planowaliśmy ciąży na ten czas no bo kto by chciał ja planować z myślą że zaraz dziecko straci ale sądze że nie mogłam zajść w lepszym momencie to był moment, który uratował mnie i moją psychikę przed ponownym załamaniem szczerze to boje się nawet pomyśleć co by było, gdybym dalej leżała w łóżku bijąc się z myślami że nigdy nie urodzę dziecka wtedy czułam że naprawdę jestem na skraju załamania i popadnięcia w depresje sprzed lat taką, w której nie raz nie było ze mną kontaktu taką, która polegała na leżeniu w łóżku płaczu i patrzeniu w ścianę tutaj to chyba tylko osoby, które przeszły przez tą okropną chorobę zrozumieją.


Ciąża dodała mi sił poprawiła stan psychiczny i Alan dał mi motywacje do życia której od dawna szukałam i nie mogłam znaleźć spełniło się moje największe marzenie zostałam mamą i tym o to postem chciałabym wam przekazać że marzenia nawet te, które wydają się niemożliwe mają szanse się spełnić że lekarze mogą się mylić że cuda naprawdę się zdarzają a ja jestem tego przykładem mam dziecko i jest zdrowe.

Ja nie jestem osobą wierzącą ale chyba jednak ktoś tam na gorze jest i czuwa bo zesłał na mnie ten cud w ostatniej chwili kto wie, czy nadal bym tu była i pisała ten wpis mając taką psychikę jak w tamtym czasie. 


Bardzo bym chciała dać wam nadzieje szczególnie tym osobą, które przechodzą przez to, które straciły nadzieje, które się załamały lub które są na skraju załamania w życiu nie spodziewałam się że dziś siądę tu z moim 3-miesięcznym bobasem pisząc to, co pisze bo sama się nie spodziewałam że kiedyś mi się uda ja tą nadzieję straciłam na samym początku dlatego wiem jak trudno jest wierzyć że się uda ale same widzicie cuda się naprawdę zdarzają dlatego proszę was zawsze miejcie nadzieje i nie pozwólcie, aby wasza psychika z wami wygrała.

I to by było na tyle, już dawno nie dzieliłam się z wami moimi przeżyciami i myślami wiem że chcecie, abym napisała wpis odnośnie porodu i taki też się pojawi tym czasem zapraszam was do pozostawienia komentarza może też macie podobne historie lub chęci się wygadać, a jeśli wolicie prywatnie zapraszam do napisania w górnych zakładach macie kontakt zawsze odpisuje a nawet z kilkoma z was mam regularny kontakt.

Pomagajmy i wspierajmy się nawzajem.
18

Happy Birthday !

20 sierpnia 2019

 
 Cześć kochani dzis powinien pojawić się nowy pełen wpis niestety ostatnio nie byłam w stanie nic nowego napisać pomysłów nie brakuje, ale za to czasu, w którym można usiąść i z czysta spokojną głową pisać przez kilka godzin zdecydowanie tak przy dwu miesięcznym dziecku jest to dość ciężkie. Mamy na pewno rozumieją, jak już jest wolna chwila to jest milion spraw do ogarnięcia wokół i nie wiadomo, od czego zacząć. Nie chciałam was pozostawiać bez niczego, a więc postanowiłam się z wami podzielić małą fotorelacją z urodzin mojego drugiego syna, tyle że zwierzęcego Dolara (Akita Japońska).

Dolar właśnie niedawno skończył 6-latek oczywiście nie mogło się obejść bez mięsnego torta, którego uwielbia i znika w dosłownie piec sekund. Doli to mój pierwszy pies, za którego jedynie ja jestem odpowiedzialna. Nigdy wcześniej nie sądziłam, że człowiek może aż tak przywiązać się do zwierzęcia i traktować jak własne dziecko stał się moim największym i najwierniejszym przyjacielem i ciesze się, że mogę z nim spędzać kolejny rok. Nie mam pojęcia, kiedy te sześć lat zlecialo ale mam nadzieje, że przed nami jest ich jeszcze mnóstwo.




A wy też świętujecie urodziny waszych pupili? Dajcie znać w komentarzach buziaki. :*
28

Psy a ciąża

24 maja 2019

Hej tak jak obiecałam mamy post, co prawda dzisiejszy wpis luźny typu pogadanka niestety znów nie do końca czujemy się na siłach, przez co nie udało mi się zrobić żadnych zdjęć. Plan był stworzyć wpis z ulubieńcami ostatnich miesięcy coś kosmetycznego, w końcu od tego powstał ten blog no ale niestety siła wyższa nie dałam rady. Leżymy w łóżku i próbujemy przetrwać kolejne bóle pomyślałam że powoli zacznę wprowadzać ciążowe wpisy, na górze w pasku na głównej stronie pojawi się zakładka 'Macierzyństwo' tak, aby wszystko było w jednym miejscu.

W dzisiejszym wpisie porozmawiamy sobie o psach i ciąży, czy psy wyczuwają ciążę? Jak na nią reagują?
Osoby, które mnie lepiej znają i są ze mną od dawna wiedzą że moje psy są całym moim światem i dla niektórych jest to dziwne czasami aż niepojęte jak mogę je traktować jak dzieci no tak, ja zawsze mówię że mam już dwójkę i trzecie w drodze.
Miłośniczki psów z pewnością mnie rozumieją.
Jak widzicie mam dwa psiaki Pączek (Mops) i Dolar (Akita Japońska).
Pączek jest typową przylepą nie opuszcza mnie dosłownie na krok a odkąd jestem w ciąży to już nie mam chwili, w której bym była bez niego. Upomina się, jeśli brakuje mu uwagi a Dolar raczej woli trochę własnej przestrzeni zazwyczaj śpi sam i zdecydowanie nie jest mu potrzebne aż tyle uwagi jak Pączkowi dlatego wszyscy zawsze się śmiejemy że nasz Mops jest jak taki bobas, który więcej nie urośnie on musi siedzieć na krześle gdy coś się robi w kuchni, trzeba go brać na ręce co jakiś czas i chwile ponosić i mogłabym tak wymieniać bez końca a Doli jest już jak nastolatek który idzie swoją drogą.

Odpowiedz na pytanie, czy psy czują ciążę? Zdecydowanie TAK !
Odkąd brzuszek zaczął rosnąć, a nawet jeszcze wtedy gdy nie był praktycznie widoczny zauważyłam duże zmiany w ich zachowaniu w stosunku do mnie a szczególnie Pączka. W pierwszy dzień, w którym dowiedziałam się że jestem w ciąży po powrocie z USG wskoczył mi na kolana i polizał brzuch byłam w szoku, czy to znaczy że rozumie i czuje zmiany? Nie wiedziałam co do końca myśleć, czy to przypadek czy też nie. Od tamtej pory mój kochany opiekun przestał spać na głowie i zaczął spać pyszczkiem na brzuchu. Dobija się czasami budzi wręcz drapiąc łapką, aby podnieść kołdrę by mógł wejść pod i przytulić brzuszek czyż nie jest to urocze? 

Jeśli czytaliście mój poprzedni wpis wiecie że miewam dość dużo boli a na początku ciąży były one jeszcze większe i częstsze, przez co wejście po schodach było wielkim wysiłkiem a czasami wyzwaniem i tak jak kiedyś wstając do łazienki Pączek oczywiście chodził ze mną, ale od razu wchodził na góre i czekał tak, gdy mam bóle wchodzi schodek po schodku razem ze mną czekając aż się jakoś doczłapie tak jakby chciał chronić bym nie spadła. Przez te 9 miesięcy nie było momentu aby podczas moich boli czy płaczu Pączek nie był obok mnie, nie podniósł się nie podszedł i powąchał merdając ogonkiem sprawdzając, czy wszystko jest okej i może to dziwne i dla niektórych niepojęte a może i wręcz zabawne, ale tyle wsparcia ile przez ten cały okres dał mi mój pies nie dostałam nawet od przyjaciół czy rodziny.

Pączek stał się moim prywatnym niemówiącym, lecz dobrze rozumiejącym opiekunem nie spodziewałam się że pies może aż tyle rozumieć i czuć. Bardzo interesuje się rzeczami dziecka, cieszy się gdy pokazuje mu ubranka, a gdy pada słowo dzidzi szeroko otwiera oczy i kreci główką (wiecie jak śmiesznie robią to mopsy).
Jestem pewna że gdy mały przyjdzie na świat będą najlepszymi przyjaciółmi i tak jak teraz dba o mnie tak samo będzie dbał o nasze maleństwo.


Dolar wydaje mi się że niestety nie do końca jest zadowolony z faktu że nasza rodzina się powiększy, czyli całe przeciwieństwo Pączka. Pokazując na brzuch czy pokazując mu ciuszki dziecka odwraca głowę i unika spojrzenia mam wrażenie że również się ode mnie oddalił i rzadziej przychodzi na pieszczoty. Zdjęcia, które widzicie kosztowały nas kupę czasu i prób by chociażby stanął obok co prawda miewa momenty gdzie sam podejdzie i położy pyszczek natomiast tego typu sytuację mogłabym policzyć na palcach jednej reki, zdecydowanie mniej go to wszystko interesuje co niestety budzi we mnie niepokój i myśli jak on się zachowa gdy mały już będzie na świecie. Wydaje mi się że będzie bardzo zazdrosny i tutaj mam do was pytanie może jest tu mama, która miała podobną sytuację i mogłaby napisać cos więcej? Jak pies zachował się już po narodzinach dziecka? Dolar też jest psem, który nie do końca lubi dzieci moją młodszą siostrę kocha i jest w stosunku do niej bardzo delikatny i opiekuńczy, lecz do innych podchodzi z dystansem i nie lubi jak się wokół niego kręcą. My staramy się go oswajać z faktem iż dzidzi pojawi się na świecie już za trzy tygodnie i mamy nadzieje że nasze będzie akceptował i kochał nie stwarzając problemów napewno po narodzinach zrobię wam mały update na dzisiaj to koniec. Uciekam do wanny nie wiem, czy tylko ja tak mam ale ostatnio spędzam tam od 2 do ponad trzech godzin dziennie mały zdecydowanie uwielbia gdy jesteśmy w wodzie powiedzcie że nie jestem sama i też tak miałyście?
Widzimy się w komentarzach buziaki :*.


33

Powrót Do Blogowania

15 maja 2019

Hej kochane Wróciłam ! Jestem, po najdłuższej przerwie ile mnie tu nie było? Dobre ponad pół roku :O Przyznam, że nawet musiałam odszukać hasła w starym zeszycie, kompletnie o nim zapomniałam.

Trochę się pozmieniało w moim dotychczasowym życiu, ale te tematy będziemy powoli nadrabiać nie wszystko na raz.
Na początek zacznijmy od najważniejszego, jak widzicie powyżej witam was z wielkim brzuszkiem jestem już w 9 miesiącu ciąży ! YAAY

Osoby, które były ze mną od samego początku powiedzą ale jak to a twoja choroba? No właśnie, taki o to CUD nas spotkał i udało się jednak nie jestem bezpłodna nie poroniłam i lekarze nie zawsze mają racje, jestem tego idealnym przykładem. Wyczekujemy synka !

Ciąża to właśnie największy powód, dla którego z dnia na dzień opuściłam bloga niestety ciąża w moim przypadku nie należy do łatwych czy chociażby normalnych. Dowiedziałam się, że zostanę mamą w 6 tygodniu i tak już w ten sam dzień znalazłam się w szpitalu od tego dopiero się zaczęło było też tak, że w jednym tygodniu byłam tam trzy razy spędzając kolejne kilka nocy. Zwijałam się z bólu, nie podnosiłam z łóżka lekarze nie byli w stanie stwierdzić co się dokładnie dzieje, głowa pełna stresu codzienność na tabletkach i tak naprawdę dopiero od niecałego miesiąca czuje się lepiej.

Wyprzedzając pytania na co choruje, jest to zespół policystycznych jajników, który tak jak wspomniałam wyżej nie ułatwia ani zajścia w ciążę, ani w niej już bycia jest to dość głęboki i szeroki temat może byłybyście zainteresowane osobnym wpisem jak to u mnie wygląda?

Codziennie myślałam, jak i kiedy będę mogła wrócić do blogowania miałam wyrzuty sumienia, że tak z dnia na dzień przestałam tu zaglądać wasze wiadomości typu 'co z blogiem' 'brakuje mi twoich wpisów' były kochane, ale również wywoływały łzy w moich oczach. Czułam bezradność nie widziałam sensu, by publikować jeden post i nie wiedzieć, kiedy znów się tutaj zjawie niestety nadal nie jestem w stanie obiecać regularności zdecydowanie posty nie będą się pojawiać w konkretne dni i nie będą tak częste, jak były kiedyś na razie postaram się, aby przynajmniej raz w tygodniu był nowy wpis.

Jestem również ciekawa czy chciałybyście zobaczyć wpisy ciążowe, mój blog do tej pory był kosmetyczny rzadko pojawiały się posty lifestylowe, ale może warto wprowadzić cos nowego? Czekam na wasze opinie.

Na dziś to tyle do zobaczenia w komentarzach: *


20

#21

23 sierpnia 2018

Cześć kochani dość długo mnie tu nie było, chwilowa przerwa spowodowana moim brakiem organizacji i ogromnym pechem, który mnie ostatnio prześladuje.

Z nocy na dzień padł mi laptop po prostu przestał działać a ja akurat wtedy nie miałam żadnych zapasów na blogu, zanim laptop został naprawiony zleciał ponad tydzień później doszły moje urodziny i weekendowy odpoczynek, jak i świętowanie.

W zeszłą sobotę skończyłam 21 lat sama w to nie wierzę jak ten czas szybko leci ja nadal czuje się jak 18stolatka.

Czas leci a ja czuje jakbym stała w miejscu niby coś się dzieje, ale nie do końca są jakieś zmiany no ale to już na inne posty dziś chciałabym się z wami podzielić niespodzianką  którą przyszykowali moi bliscy, nie spodziewałam się niczego nie miałam żadnych planów a ni ochoty na świętowanie stwierdziłam, że nic nie robię i spędzę je jak co dzień, czyli nic specjalnego jedyne co to postanowiłam wsiąść weekend wolny z pracy, by odpocząć psychicznie i odciąć się od rzeczywistości.

Już o 12 w nocy dostałam piękny bukiet róż i pierwsze życzenia. 

Dostałam 21 róż mały szczegół, ale jak cieszy tym bardziej że mój chłopak nigdy nie dbał o tak małe detale.
Rano zostałam obudzona śniadaniem i piosenką Happy Birthday śpiewającą przez mojego chłopaka, a następnie zabrana do Little Dessert Shop na słodkości.

Wracając do domu czekała na mnie niespodzianka w postaci balonów kwiatów tortu prezentów i pięknie ozdobionego pokoju.

To najlepsze urodziny od dobrych czterech lat zostałam bardzo mocno zaskoczona i szczęśliwa że w ogóle moim bliskim cokolwiek chciało się organizować i jeszcze raz BARDZO im Dziękuje   





Niestety nie mam za dużo zdjęć było już późno, przez co światło było za żółte i reszta zdjęć kompletnie nie nadaje się na bloga. Podsumowując jedne z lepszych urodzin, jakie miałam od dłuższego czasu ! Do zobaczenia już w następnym poście, buziaki :*
4

5 Urodziny Syna $

26 lipca 2018

Cześć kochane właśnie dziś zobaczycie, całkowicie inny post na moim blogu niż do tej pory nie jest to coś co pasuje do tematyki bloga i w sumie trochę odbiegam od wątku, ale postanowiłam napisać tego typu notkę, ponieważ chciałabym usłyszeć waszą opinie dlatego, gdy skończycie czytać zachęcam do napisania komentarza i podzielenia się waszym zdaniem.

A więc tak, tytuł posta 'dziecko' na zdjęciu pies ? O co chodzi?

Nie wiem jak wy, ale moje psy są traktowane jak dzieci kocham ich ponad życie ! 
Nie wyobrażam sobie dnia bez nich, spania w jednym łóżku, ich przytulania a w szczególności podania łapy, gdy jest mi źle.
Ci co mnie znają wiedzą, że oddałabym dla nich życie jeśli byłaby taka konieczność, może to trochę przesadne? Z mojego punktu widzenia są jak moje dzieci częściej myślę o nich niż o sobie ! Całkowicie nie umiem pojąć jak ludzie potrafią traktować zwierzęta jak zabawkę a czasami jak zwykłego śmiecia serce mi się kraja, gdy widzę wszystkie psiaki w schronisku czy na ulicy nie wyobrażam sobie potraktować moich w ten sposób dlatego staram się im zapewnić najlepsze warunki, jakie tylko mogę i codziennie pokazywać im jak bardzo ich kocham i wiecie co? Najlepsze uczucie jest, wtedy gdy przychodzisz do pustego domu i czekają tam dwa psiaki, które rzucają się przytulają cieszą się jakby mnie rok nie widziały! Najlepsze jest, gdy nie masz się do kogo przytulić a dwójka wskakuje i nie pozwala ci spać samej, gdy gdziekolwiek pójdziesz czy to kuchnia łazienka oni idą za tobą nie opuszczając na krok. 
Uwielbiam, gdy Dolar za każdym razem gdy mnie widzi smutną przychodzi się przytulić, za każdym razem gdy widzi że płacze przychodzi kładzie mi głowę na kolana i daje łapkę w ten sposób zawsze wywołuje uśmiech na mojej twarzy.
Mój baby $ dwa dni temu skończył 5-latek jak ten czas leci pamiętam jakby to było wczoraj, gdy był taki malutki i pierwszy raz go wzięłam na ręce aww. 
Dolar jest moim pierwszym psem oczywiście już od małego wychowywałam się wśród zwierząt i  w domu psiaków nie brakowało chodzi mi o to że  jest to mój pierwszy, czyli piesek, który wzięłam na własną odpowiedzialność bardzo dużo z nim przeszłam mowa tu o strasznych sytuacjach gdzie kompletnie sobie z nim nie radziłam, tak to już jest mając psiaka rasy Akita Japońska strasznie uparte, ale bardzo wdzięczne i kochane.

Dolar im starszy, tym bardziej przylepny ciągle chce się przytulać duży mały pieszczoch ja na jego urodziny staram się mu pokazać jeszcze więcej niż na co dzień mi się udaje dlatego też za każdym razem dostaje mięsny tort, który sama robię dostaje prezent niemalże jak dziecko no cóż, już taka zwariowania jestem niektórzy czasami mi mówią, ale ty masz chorą głowę na punkcie tych psów i się śmieją jak można robić tort dla psa albo jak można obchodzić urodziny zwierzaka no cóż, każdy ma inne zdanie pod tym względem tak jak pisałam wcześniej ja moje psiaki traktuje, jak dzieci. 

A wy jaki macie pogląd na tego typu sprawy? Sądzicie że to głupie czy macie też taką obsesje na punkcie waszych zwierząt? Dajcie znać w komentarzach a tymczasem zostawiam was zresztą zdjęć (ps. padł mi aparat i niestety ostatnie zdjęcia były zrobione telefonem, przez co nie ma spektakularnej jakości a wręcz przeciwnie jest fatalna ~:/) nie przedłużając zostawiam was ze zdjęciami i na dole również macie przepis na mięsny tort dla psiaka. Dolar go uwielbia znika w minute !

 Oni też mają uczucia i rozumieją więcej niż nam się wydaje dlatego staram się im sprawiać jak największą przyjemność mogę robię wszystko by czuły się kochane i szczęśliwe.





PRZEPIS NA TORT

Składniki

  • 1 marchewka
  • 1 jajko
  • 500g mięsa mielonego
  • ketchup
  • masło   
  • kostki (przysmaki)


1.- Zetrzyj marchewkę na tarce.

2.- Do mięsa wbij, jajko dorzuć marchewkę i dodaj odrobinę ketchupu, wszystko wymieszaj.

3. - Wysmaruj naczynie żaroodporne masłem, po czym cala mieszankę przełóż do niej.

4.- nagrzej piekarnik do 200 stopni i piecz przez około 30 - 40 minut, po czym na wierzch daj, wybrane przysmaki w moim przypadku były to mleczne kostki z Pedigree.

Przepis znalazłam na Youtube na kanale MojPsiSwiat
6

Zrób coś dla siebie !

02 lipca 2018

Każdy z nas przez różne aspekty życia kiedyś gdzieś tam zapomniał o sobie lub nadal zapomina skupiamy się na trzecich osobach, by je uszczęśliwić skupiamy się na pracy domu marzeniach celach zatracają samych siebie, przez co tak naprawdę nigdy nie będziemy szczęśliwi, ponieważ zawsze będzie nam czegoś brakować.

Ciężko jest ogarnąć dom, rodzinę, związek, prace, obowiązki dzienne i do tego znaleźć czas dla znajomych a co dopiero samej siebie, wiem sama nie raz przez to przechodziłam.

Ile razy skupiamy się na ratowaniu czegoś, czego już od dawna nie ma myślimy że to jest 'szczęście' dlatego tak bardzo nie chcemy go puścić nie każdy wtedy rozumie, że coś co jest nieszczere nie ma prawa bytu i nigdy nie da nam prawdziwego szczęścia a miłość na pozór? Nic zadowalającego !

Nie ma sensu zadowalać drugich osób, gdy sami nie zadowalamy siebie nie ma sensu skupiać się tylko i wyłącznie na innych nie skupiając się kompletnie na sobie dlatego ZRÓB COŚ DLA SIEBIE to jest sekret do drogi na szczyt do tego, co zwą szczęściem !

Niektórzy myślą 'to on daje mi szczęście' ' to oni mi je dają (przyjaciele)' NIE PRAWDA !

Jak ta osoba odejdzie to, co wtedy? Zatracimy się ? Wylądujemy w łóżku z ogromnym dołem lub co gorsza tak nas to mocno uderzy, że wpadniemy w depresje? Nie polecam !

Prawdziwe szczęście zależy tylko od nas i to my możemy je sobie dać nie zważając na drugie i trzecie osoby oczywiście oni mogą je dopełniać, przez co będzie większe, ale trzeba wiedzieć co jest ważne a co ważniejsze ! Nigdy nie dopuszczajcie do tego by wasze szczęście opierało się na innych, ponieważ jak oni odejdą będziecie sami i załamani dlatego warto coś zrobić dla siebie czuć się szczęśliwym sam ze sobą pracować dla siebie na siebie i nad sobą nie ma nic lepszego niż pokochanie samego siebie i samego siebie spełniać i czuć się szczęśliwym to naprawdę bardzo długo zajmuje i nie raz się popełni milion podobnych błędów lub nawet i tych samych, ale prędzej czy później nauczymy się dbać o samych siebie i poświęcać sobie czas który jest dość istotny !

Zrób coś dla siebie to nie musi być nic wielkiego szalonego spektakularnego to mogą być drobiazgi takie jak wyjście na głupią kawę lub pójście na spacer sam ze sobą takie rzeczy nie kosztują zbyt wiele albo i wcale dlatego wymówka że nie mam za co  lub nie mam czasu to żadna wymówka, kochane pokochajmy same siebie doceńmy się za nim będziemy oczekiwać tego od kogoś innego.
12

5 Życiowych Zasad

11 czerwca 2018

Piec życiowych zasad, które każdy powinien znać i które każdy zrozumie z czasem.

Wydają, się oczywiste natomiast w praktyce nie umiemy się ich trzymać dopóki nie wydarzą się pewne sytuacje, dzięki którym zrozumiemy ich prawdziwe znaczenie, dzięki którym otworzą nam się oczy, zaczniemy postrzegać sprawy z drugiej strony i uczyć się na błędach o to one...
7

Nowe Tatuaże I Ich Znaczenie

26 maja 2018

Cześć kochane dziś przychodzę do was z postem, w którym mnie troszkę bardziej poznacie.

Mowa o nowych tatuażach. Ten kto jest ze mną dłużej wie, że uwielbiam tatuaże każdy z nich coś dla mnie oznacza i reprezentuje w to, co wierze lub to, co przeszłam.

Niektórzy nadal żyją w czasach gdzie tatuaże oznaczały kryminał lub czarną robotę natomiast dziś ludzie wykonują tatuaże, by uwiecznić dany moment z życia lub po prostu, bo coś im się podoba jedni są przeciwni drudzy uzależnieni od tuszu kwestia gustu.

Ostatnio dużo się działo w moim życiu każdy tatuaż przemyślałam setki razy, ponieważ jakby nie było będzie on na moim ciele do końca życia dlatego warto się zastanowić wielokrotnie przed wykonaniem danego tatuażu. Tak jak przed chwilą wspomniałam dużo się ostatnio działo  mam na myśli ostatnie 2-3 lata dobre i złe sytuacje jak to bywa u każdego dlatego niektóre z nich postanowiłam uwiecznić, jeżeli jesteście zainteresowani tym, co oznacza każdy z nich zapraszam do dalszego czytania...
16

Czasami najlepszą rzecz, jaką można zrobić, jest zburzenie wszystkiego i rozpoczęcia od nowa.

20 kwietnia 2018


Cześć, dziś znów nadszedł ten czas, czyli dość osobista notka wiem że zaraz po haul'ach to jedna z waszych ulubionych kategorii na moim blogu, statystyka zawsze pęka w szwach. Nie pisze tego typu notek zbyt często w sumie nie wiem, dlaczego nie Lubie za bardzo dzielić się moim życiem. Po wyjściu z depresji całkowicie zmienił się mój tok myślenia spokojnie mogę stwierdzić że sporo dojrzałam i zrozumiałam a przede wszystkim stałam się silniejsza już nie załamuje się o każdą pierdole a ostatnio zaskoczyłam samą siebie, nawet gdy życie się wali ja nadal wstaje i nie ląduje na lekach w łóżku jak to mówią - swoją siłę poznasz, wtedy kiedy będziesz musiał walczyć ze swoją  największą słabością i to idealnie sprawdziło się na mnie.

Aktualnie nie przechodzę przez najlepszy moment swojego życia dużo się posypało po raz kolejny się zawiodłam na kimś bardzo mi bliskim i ważnym wcześniej bym się załamała i użalała natomiast dziś. ? Ciesze się że tak się stało i że w końcu otworzyłam oczy, bo wiem że nadal marnowałabym kolejne lata i cierpiała inaczej mówiąc żyła w kłamstwie. Dziś jestem zdania, że pewne rzeczy muszą się skończyć by lepsze nadeszły życie stawia nas przed ciężkimi sytuacjami byśmy mogli nauczyć się wyciągać z nich wnioski ja wyciągnęłam ich milion i nigdy więcej nie pozwolę sobie na zaniżanie mojej wartości.

Z każdym dniem zadziwia mnie fałszywość ludzi, ja jestem bardzo szczerą osobą, nawet jeśli będzie boleć usłyszysz ode mnie wszystko, co myślę! Nienawidzę sztuczności fałszywości i osób z podwójną twarzą, jak i życiem nie potrafię zrozumieć  po co? Po co oszukiwać, po co prowadzić podwójne życie, zamiast skupić się raz a porządnie na szczerym i prawdziwym życiu a przede wszystkim szczęściu? Po co ranić osoby, które naprawdę są przy nas i kochają z całego serca dla chwili przyjemności? Czy warto jest wszystko stracić, wszystkie marzenia dla kilku minut? Jestem zdania że nie natomiast nie każdy jest to w stanie zrozumieć od razu, czasami trzeba dużo czasu. Najważniejsze że wyrzuty sumienia zostają do końca a karma wraca i uderza gdy najmniej się tego spodziewasz.

Dzisiejszym postem chciałabym was uświadomić że nie warto tkwić w czymś, co nie sprawia nam szczęścia w 100% życie daje nam dużo możliwości i nie warto ich tracić dla kogoś, kto nas nie docenia mi zajęło kilka lat, by to zrozumieć dużo błędów dużo prób i szans natomiast dziś jestem silna pewna siebie i tego, czego chce. Porażki przyjmuje na klatę i z głową do góry idę dalej nie ma co się załamywać trzeba wziąść się w garść, w końcu zaczynam nowe i mam nadzieje że szczęśliwe życie. Na początku boli ale czas leczy rany i otwiera oczy. Pamiętajcie, by nie marnować czasu a przede wszystkim, by być z kimś, kto docenia i szanuje nigdy nie pozwólcie by ktoś wam mówił ile jesteście warci, bo tylko wy wiecie.

Buziaki :*
8

Copyright © Szablon wykonany przez My pastel life